2023-08-31. Wojciech Jóźwiak. Cykl: Astrologia reformowana

« Cztery opresje prymarne i cztery opresje... SPIS ↓ Aspekty jako ułamki »

Czytaj w Czytelni

Prawa i lewa strona Ziemi ! Do not copy for AI. Nie kopiować dla AI.

Dlaczego punkty kardynalne ekliptyki są TAK (a nie inaczej) przyporządkowane do żywiołów? Czy na południowej półkuli ten porządek nie powinien zostać odwrócony? — Wykazuję, że tego relatywizmu można uniknąć, ale wtedy fundamentalną cechą staje się podział przestrzeni na lewe i prawe, a symbolika żywiołów z tego wynika.

Naviganto zapytał, czy na półkuli południowej nie przypisano by punktowi Zero Barana innego żywiołu niż Ogień? Bo jak pamiętamy, wśród podstawowych zasad astrologii, wprowadziłem pojęcie czterech punktów kardynalnych ekliptyki: punkt Barana, Raka, Wagi, Koziorożca. Tym punktom odpowiadają żywioły, tak jak są przyjęte w astrologii. Baran to jest Ogień, Waga: Powietrze, Koziorożec: Ziemia, Rak: Woda. Powstaje pytanie, czy na półkuli południowej cały ten system nie wyglądałby odwrotnie, czy nie powinien zostać przestawiony?

Bieguny Ziemi

Pierwsza rzecz, z jaką się kojarzy ten problem, który postawił Naviganto, jest taka, że zauważamy, że występuje takie zjawisko jak szowinizm północnej półkuli. Astronomia, ale również astrologia, są ogarnięta szowinizmem północnej półkuli. Skąd się ten szowinizm bierze? Bierze się stąd, że największe, najważniejsze, najtrwalsze i najstarsze ośrodki cywilizacji, tych cywilizacji, które miały za sobą przełom neolityczny, czyli zaczęto uprawiać zboża, w związku z tym powstały stałe osady, wobec tego te stałe osady musiały się bronić, zbierano jakieś najemne wojska, te najemne wojska pod dowództwem różnych królów, kuningów i cezarów przejmowały władzę... Trzeba było im się kłaniać, a nawet przed nimi się płaszczyć, dlatego oni wymyślali jakichś bogów, przed którymi jeszcze bardziej trzeba było się płaszczyć. Najstarsze cywilizacje powstały na północnej półkuli.

Bieguny Ziemi

No i tak się kręciło, ale ponieważ powstawała coraz bardziej wyrafinowana miejska i intelektualna infrastruktura, to również zaczęto obserwować niebo po to, żeby jakoś rozeznać się w czasie, jakiś kalendarz opracować, aby wiedzieć kiedy ściągać podatki, kiedy chłopi mają zebrane zboże i mogą je sprzedać, a kiedy nie mają i muszą pracować. W tym celu obserwowano niebo i wyznaczano kalendarze, a przy okazji na niebie zauważano różne ciekawe szczegóły. I tak jak napisałem, pierwszy taki krąg cywilizacyjny, który wyprodukował astrologię-astronomię, a przynajmniej ich zaczątki, był to Bliski Wschód skupiony wokół Mezopotamii, wokół doliny Eufratu i Tygrysu – i właśnie tam powstały zaczątki astrologii. Następnie cywilizacja lub jej wiodąca głowa, jej lokomotywa, przeniosła się po paru tysiącleciach do do środkowej części basenu Morza Śródziemnego, wokół Morza Egejskiego i Półwyspu Apenińskiego. I tak było w okresie klasycznym, grecko-rzymskim, gdzie powstała astrologia systematyczna, jeśli nie równa, to porównywalna z obecną. Po czym, po następnych prawie półtora tysiąca lat mniej więcej, cywilizacja przesunęła się dalej na północny zachód. Zaznaczyłam na mapie obszar mniej więcej Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii.

Potem cywilizacja przerzuciła się na drugą stronę Atlantyku do Ameryki Północnej. Następnie odrodziły się stare cywilizacje w Indiach, w Chinach, w Japonii, które też powinienem narysować. Ciekawe, że one wszystkie skupiają się mniej więcej wzdłuż 40-go równoleżnika, w strefie umiarkowanej, a strefa umiarkowana generuje szczególny rodzaj patrzenia na niebo. Ten szczególny sposób patrzenia na niebo postaram się oddać na kolejnym rysunku. Wcześniej zauważmy, że szowinizm północnej półkuli nabrał potęgi w momencie, kiedy ludzie z północnej półkuli dowiedzieli się dzięki Grekom, że Ziemia ma kształt kuli, a skoro ma kształt kuli, to zaczęli sporządzać jej modele, czyli globusy, a wcześniej mapy.

Sporządzanie globusów spowodowało, że najciekawsze treści mieściły się tam, gdzie były te najważniejsze cywilizacje, czyli w Europie, w Azji i w północnej Ameryce. Wygodnie było patrzeć na tę strefę od góry, czyli trzymać globus północnym biegunem skierowanym do góry, a ponieważ przy tej orientacji biegun północny idzie do góry, wystaje, idzie wzwyż – to jest wartościowany pozytywnie. Oglądając globusy uznaliśmy, że skoro północna półkula jest u góry i patrzymy na nią od górnej strony, to północna półkula jest pozytywna, stanowi ona coś dobrego, natomiast południowa półkula to takie coś, co jest gdzieś tam pod spodem i trzeba całą tę globusową piłkę odwrócić do góry nogami (niewygodnie się robi!), żeby jakoś zobaczyć Patagonię lub Nową Zelandię.

Zauważmy też, że mimo całego postępu cywilizacyjnego, strefa umiarkowana na południowej półkuli w porównaniu z półkulą północną stanowi jakieś skąpe okrawki. To jest kawałek terytorium w Chile, Argentyna, południowa Brazylia z przyległościami, to jest dalej Republika Południowej Afryki, południowa część Australii, Tasmania i Nowa Zelandia. Te kraje stanowią może 5% tego, co istnieje na północnej półkuli, więc ciągle ta południowa półkula jest marginesem. A co najważniejsze, na południowej półkuli nie powstała żadna (oryginalna) cywilizacja, która mogłaby wyprodukować jakieś zaawansowane pojęcia czy obrazy świata, tak jak to się działo na półkuli północnej.

Bieguny Ziemi

A na półkuli północnej mamy skłonność odruchowo, bezmyślnie, czyli archetypowo, spowodowani właśnie jakimiś nawykami, które w istocie są archetypami, generować taki obraz świata, który tutaj naszkicowałem. Mianowicie chętniej niż na północ, lub w innych kierunkach, patrzymy na południe. Chętniej wszelkie wystawy, ganki, schody wejściowe, westybule orientujemy na południe. Wśród szlachty, która budowała sobie dwory i dworki, było przyjęte, żeby orientować dom z jego gankiem i ceremonialnym podjazdem na godzinę 11, czyli tuż przed południem. Domy były orientowane, przynajmniej w ideale, lekko na południowy wschód, ale bardziej na południe. Zapewne w innych krajach było podobnie. Dlaczego strona południowa jest pozytywnie wyróżniona, to oczywiste. Po południowej stronie jest widno, jest jasno, jest ciepło. Jest darmowe ogrzewanie zimą przez większą część roku. Wszystko dlatego, że południe jest kierunkiem, z którego świeci Słońce.

Zacząłem mówić o domach, o urządzeniach cywilizacyjnych, ale powinienem zacząć od tego rysunku, który przedstawia świat natury. Środkowa linia jest to południe, czyli lokalny południk, w naszej nomenklaturze nazywany Medium Coeli. W tym kierunku ciała niebieskie na swoich drogach codobowych znajdują się najwyżej: najwyżej wznoszą się nad horyzont. Wśród nich Słońce, które wschodzi na wschodzie, zachodzi na zachodzie, a w kierunku południowym wznosi się najwyżej i zajmuje najwyższą pozycję. Jest wtedy najjaśniej w dzień, najwięcej Słońca, najwięcej ciepła. Dlatego południe jest wyraźnie wartościowane dodatnio. Strona południowa jest stroną dzienną, oświetloną, jasną. Południe jest kierunkiem Słońca, czyli jasności. Jako, że chętniej zwracamy się twarzą i przodem ku południowi, to dochodzi kolejna jakość: mianowicie południe staje się sferą tego, co znane, w przeciwieństwie tego, co jest z tyłu za plecami. Za plecami jest to, czego nie znamy. Z tyłu za plecami jest północ, więc im dalej za plecami i z tyłu, tym jest coraz zimniej. Stamtąd przychodzi zagrożenie, które wyczuwamy za plecami. Musimy mieć osłonięte plecy, bo odruchowo tego, co za plecami – boimy się.

Za plecami, czyli z tyłu na północy jest złe, jest zimno, jest ciemno, jest nieznane, są same niewiadome, tam jest „ziemia wilków”. Napisałem przy południu S, a przy północy N, z angielskiego, dlatego, że my Polacy mamy taki językowy fatalny nawyk, że nie odróżniamy pory dnia od kierunku świata. Przez to pojęcie „południa” u nas Polaków jeszcze silniej działa, ponieważ to południe jako kierunek południowy zniewalająco kojarzy się z porą dnia, podobnie północ w sensie kierunku. (U Rosjan jest inaczej, bo w ich języku północ-kierunek jest sievier, a południe jug.)

Na północy zaczyna się ziemia wilków, czyli z tyłu jest strasznie, a z przodu jest sympatycznie. Księga Przemian głosi zaś, że starożytni władcy Chin nie musieli o nic dbać: wystarczyło, jeżeli w ceremonialnej pozycji, w ceremonialnej sali swojego pałacu zasiadali twarzą na południe. Czyli cesarz siedział i patrzył na południe, i dzięki tej jego czynności świat wracał do Ładu. Czyli również tamtejsze południe, w sensie S lub jug było krainą pozytywności. Za to z północy regularnie przychodzili barbarzyńcy do Chin. Więc tam też mieli taką właśnie polaryzację na linii północ-południe.

Mamy więc skłonność, żeby orientować się twarzą na południe. To jest trochę inna wizja niż ta „globusowa”, w myśl której północ, biegun północny jest wartościowany jako dodatni, prawda? Jednak jedna wizja drugiej nie przeszkadza. No więc taką mamy skłonność do wyobrażania sobie naszej przestrzeni – my, ludzie półkuli północnej i stref umiarkowanych mamy taką skłonność. I ten obraz świata przełożył nam się na postrzeganie pór roku i związanych z nimi położeń Słońca w punktach kardynalnych.

Bieguny Ziemi

Ten północno-półkulowy obraz świata psuje się i odwraca na półkuli południowej, gdzie przeciwnie: ciepło, przyjemnie i pozytywnie jest, jeżeli twarzą patrzymy na północ. Ten obraz świata całkiem idzie w rozsypkę i przestaje być ważny w strefie równikowej, gdzie północ i południe nie różnią się – prawie niczym. I to jest ważny moment.

Tutaj zapraszam na taką mentalną wycieczkę, która polega na tym, żeby wyobrazić sobie świat widziany z równika, czy z okolic równika. I do tego służy rysunek, który tutaj przedstawiam. Narysowałem go pod wpływem wizji, którą miałem kiedyś w samolocie, gdy wracałem z Grecji. Robiła się noc, zapadał zmierzch, przez moment Słońce było widać, chociaż na dole, na lotnisku już zaszło, więc ono wtedy jakby powtórnie wyszło zza horyzontu. Lecieliśmy i zaczęła mi wyobraźnia krążyć po różnych miejscach na Ziemi. Zacząłem wtedy sobie wyobrażać, jak wyglądałby świat nie z punktu widzenia nas na półkuli północnej, rozsiadłych na swoich tronach, patrzących na południe, widzących jak na wschodzie Słońce wschodzi, wobec tego wschód jest początkiem, jakąś iskrą zapalającą, podczas gdy zachód jest czymś gasnącym. I wyobraziłem sobie, jak to samo widać z równika. Na powyższym rysunku jest ten obraz. Co tu jest po kolei? Tu jest Ziemia. Znalazłem w Sieci ładną animację Ziemi, która się obraca i obróciłem ją o 90 stopni, tak żeby równik był pionowo w płaszczyźnie obrazu. Co mogłoby być tym punktem, z którego obserwujemy? Gdzie miała szansę powstać cywilizacja, która by takich obserwacji dokonywała? Z tych starych cywilizacji były takie dwie. Pierwsza to cywilizacja Inków i ich poprzedników, czy cywilizacja Andyjska. Drugą była Etiopia. Andyjska sięgała bliżej równika, Etiopia zaś leży trochę na północ od równika, jednak w obu regionach były i są podobne stosunki w przestrzeni.

Na rysunku jako miejsce stania zaznaczyłem Ekwador i jego stolicę, Quito. Wyobraźmy sobie, że tam jesteśmy i pod sobą i przed sobą mamy kulę ziemską. Na ilustracji widzimy ją podzieloną na płyty litosfery: to też jest ważne, warto je znać i widzieć. Siedzimy w tamtym miejscu, które jest wysoko położone: jest na takim lokalnym dachu świata, prawda? Z tamtego punktu, z Quito w Ekwadorze patrzymy na świat. Wyobraź sobie, że jesteś jakimś starożytnym kapłanem, który wykonuje obserwacje nieba. Co widzi? Na obrazku jest uchwycony szczególny moment, kiedy wschodzi Słońce. Wschód Słońca jest symbolicznie rozumiany jako rodzenie się czegoś nowego i jest niewątpliwie ważnym momentem. Teraz popatrzmy: niech będzie to moment, w którym Słońce wschodzi i jest równo nad równikiem. Takie momenty w roku są dwa: jest równonoc w marcu (RM) i drugi moment, równonoc we wrześniu (RW – skróty na rysunku).

Celowo nie pisałem równonoc wiosenna i równonoc jesienna, ponieważ te terminy wiosna i jesień są relatywne, są zrelatywizowane względem półkul. Wiosna i jesień mają sens na półkuli północnej bądź południowej. Na równiku nie mają sensu. Na równiku Słońce przechodzi nad równikiem, co znaczy, że możemy uchwycić moment, o którym wiemy, że Słońce akurat przechodzi przez ziemski równik. W lewo albo w prawo. Do tego kierunku, w lewo lub w prawo, dojdziemy za chwilę. Ale z grubsza patrząc, Słońce stale, przez cały rok, pozostaje blisko równika. Słońce pozostaje w obrębie pasa, w którym przechodzi nam nad głowami. W ciągu doby są trzy takie ważne momenty, mianowicie wschód, górowanie, czyli kiedy Słońce jest w zenicie i zachód, kiedy zachodzi za horyzont.

Wyobrażamy sobie, że ów obserwator nieba siedzi na tej górze i patrząc na wschód, obserwuje wschód Słońca. Rodzi się kolejny dzień. Czym różnią się te dni? U nas Słońce jest wyżej lub niżej nad horyzontem. Ale dla nich, dla ludzi spod równika, ta wysokość, wysokość na którą wzniesie się Słońce ponad horyzont, jest totalnie nieważna. I tak każdego dnia w roku Słońce w południe będzie prawie dokładnie nad głową. – Ważne za to jest to, że ten nasz obserwator, obserwujący wschody Słońca, widzi, że Słońce w pewnej porze roku, mianowicie w czerwcu, jest odchylone – my podpowiadamy – na północ. Ale nie! – nie na północ, bo on północy i południa nie rozróżnia. Dla niego jest to dokładnie wszystko jedno. Północ i południe się nie różnią. Nie różnią się w żaden fizjograficzny sposób. Nie wiążą się z żadną porą roku. Nie wiążą się z żadnym rozkwitem bądź zanikiem roślinności. Nie wiążą się ze zmianami temperatury. Pogoda w ciągu całego roku jest taka sama. Jeżeli ktoś był tam albo obserwował wykresy pogody w ciągu roku, to można zauważyć, że tam w ciągu roku nic się nie zmienia.

Również północ i południe w sensie kierunków są dla nich tym samym. Wprawdzie jest odchylenie w jedną i w drugą stronę: Słońce w dwóch półroczach wschodzi po jednej lub po drugiej stronie równika. Pytanie: skoro te dwie półkule nie różnią się fizjografią, nie temperaturami i nie związkiem z porami roku, to czym się różnią? – Różnią się dokładnie polaryzacją ludzkiego ciała. To znaczy różnica między nimi wynika z tego, że my ludzie potrafimy odróżnić lewe od prawego, a dzieje się to za sprawą naszej natury, która tak nas skonstruowała, że lewa i prawa ręka inaczej funkcjonują i służą do czego innego. Prawa ręka jest prowadząca i aktywna, lewa jest pomocnicza. Prawa rąbie, lewa przytrzymuje gałąź. Prawa tłucze, lewa powoduje, że coś nie spadnie. Prawa ręka jest aktywna, lewa jest pasywna. I teraz popatrzmy, jak to się przekłada symbolicznie. Nasz obserwator kosmosu widzi wschodzące Słońce, które przez pół roku jest odchylone na prawo, przez pół roku jest odchylone na lewo. Wie, że przez te pół roku, kiedy Słońce jest odchylone na prawo, ono lepiej oświetla prawą półkulę.

Prawa strona to jest strona prowadząca. To jest świat form. To jest z punktu widzenia wyobrażonej pierwotnej cywilizacji, świat kamienia. To jest świat stałych, sztywnych form, który ludziom u początku ich rozwoju najbardziej kojarzył się z kamieniami, z których tworzyli dostępne dla siebie formy. To jest w naszym astrologicznym kodzie: żywioł Ziemi.

W tym momencie mamy zaczepienie o astrologię: oto Słońce przechylone w stronę prawej półkuli jest w pobliżu punktu Koziorożca. A przy skrajnym odchyleniu w prawo znajduje się dokładnie w punkcie Koziorożca.

Świat form, a więc również rozum, również logika i logos. Tu należą również te usztywniające bóstwa, bóstwa konieczności, bóstwa anankastyczne. Ananke jest greckim przykładem, a w literackiej mitologii Williama Blake'a odpowiednim bóstwem był Urizen. Po prawej stronie świata rządzą tamte bóstwa losu, albo bóstwa konieczności.

Po prawej stronie panuje indywidualizm, bo każdy musi osobno dostosować się do tych form. W opozycji kultura-natura rządzi tam kultura. To jest świat kultury.

Co jest po lewej stronie, tam gdzie Słońce jest najdalej w tym kierunku w czerwcu, nad lewą półkulą? Lewa strona ludzkiej istoty rzutowana na kulę ziemską, to jest świat instynktów: to jest przeciwstawny światowi form, świat instynktów, świat życia. Wobec tego – żywioł Wody. Nie rozum, logika i logos rządzą, tylko emocje i instynkty. Nie chłodne bóstwa konieczności, tylko Wenus i Luna, kobiece bóstwa rządzą.

Nie indywidualizm, tylko kolektyw. I nie kultura, tylko natura. Więc mamy dwa przeciwstawne grupy, czy bloki, czy królestwa archetypowych przejawień. I one powstają wtedy, kiedy człowiek żyje, działa i obserwuje świat z równika. Patrzy na początki, na wschód-kierunek i na wschód Słońca. Kierunek wschodu, tam gdzie wschodzi Słońce i inne obiekty kosmiczne, obrazuje jego cel, przyszłość, kierunek ruchu czy lotu. Bo to sobie można wyobrazić jako kosmiczny pojazd w locie. Nie przypadkiem tej wizji doświadczyłem w samolocie. Więc wschód to jest kierunek ruchu, kierunek postępu czasu, cel i przyszłość.

Natomiast zachód, zachód w sensie West, to jest przeszłość, doświadczenie i wiedza. Teraz jak to się ma do położeń Słońca i do punktów kardynalnych? Słońce w marcu i we wrześniu przechodzi przez równik. Mają miejsce wtedy równonoce. W marcu mamy przejście z półkuli prawej do półkuli lewej, czyli od świata form do świata instynktów. To jest to równonoc marcowa (RM). Jeżeli na ten obraz nałożymy układ punktów kardynalnych, to ten punkt (RM) zleje się ze wschodem i przejmie jego symboliczne właściwości. To są właściwości Zera Barana. Natomiast Zero Wagi, czyli równonoc wrześniowa, przejmie cechy symbolicznego zachodu (West), czyli: przeszłość, doświadczenie, wiedza. Możemy dodać tutaj inne rzeczy, w tym dzielenie się doświadczeniem, dzielenie się wiedzą.

Na rysunku mamy umiejscowienie obserwatora na wyniosłym punkcie na równiku, obserwującego wschód Słońca, i obserwującego roczne ruchy Słońca. Jeżeli nałożyć na to naturalną polaryzację ludzkiego ciała, otrzymujemy archetypowe znaczenia punktów kardynalnych ekliptyki.

Cały ten wywód trzyma się na cienkim włosku... jest trochę niepewny. Tym włoskim jest właśnie ta polaryzacja ludzkiego ciała. Może to wydać się niewspółmierne: że tu z jednej strony kosmos, jakieś gigantyczne przestrzenie, ogromne energie, zaangażowana jest gwiazda Słońce, a my tutaj do tego podchodzimy z ludzką biologią. W tym możemy czuć pewien zgrzyt. Ale z drugiej strony staramy się odkryć lub zbadać archetypy, poruszamy się w sferze archetypów. Archetypy mają to zaś do siebie, że z nimi nic nie wiadomo. A nie wiadomo dlatego, że to one ustalają reguły gry. Że nad archetypami nic już nie ma. Wobec tego również logika jest tylko częścią archetypowego świata. Logika jest po stronie zwrotnika Koziorożca. Logika jest częścią tego systemu, nie jest nad nad, nie jest wyżej. Wobec tego jeżeli chcemy logicznie zaginać myślenie archetypowe, to nie zagniemy. Możemy przestać o tym myśleć i wtedy będziemy szanowanymi naukowcami. Więc jak mówię, to jest ta cienkość, że cały ten system wisi na polaryzacji ludzkiego ciała. A co by było, gdyby ten człowiek się odwrócił tyłem? No wtedy byłby obrócony plecami do wschodu Słońca. Coś to nie tak. Warto to przemyśleć.

Czego tu szukaliśmy? Szukaliśmy orientacji punktów kardynalnych. Szukaliśmy tego, co w nich jest prawe, co jest lewe. Szukaliśmy także, który kierunek w przestrzeni jest prawy, który jest lewy. Jaka jest polarność przestrzeni, która nas otacza. Dopóki nie posłużymy się miarą, jaką jest nasze własne ciało, to tej różnicy nie ma. Prawe jest tyle samo warte, co lewe. Wobec tego przy ruchu obrotowym biegun południowy i północny również są siebie warte, tj. nie różnią się jakością. Góra i dół się nie różnią. Tak samo, północny i południowy biegun ekliptyczny nie różnią się istotnie. Możemy umówić się, że będziemy na świat patrzeć w stronę Australii i też będzie dobrze. Więc nie tu jest odpowiedź...

Bieguny Ziemi

Sama Ziemia i sam Układ Słoneczny nie wystarcza nam do wprowadzenia różnicy prawe-lewe. Zacząłem się zastanawiać, czy tego rozwiązania nie znajdziemy o piętro wyżej, czyli w Galaktyce. Otóż okazuje się, że też nie bardzo. Ta różnica by była, gdyby Ziemia była wyraźnie odchylona od płaszczyzny („równika”) Galaktyki, czyli od jej naturalnej płaszczyzny dzielącej ją tak, że połowa masy jest po jednej stronie tej płaszczyzny, a druga połowa masy po drugiej. Jednak wydaje się, że Ziemia (czyli Słońce, jej gwiazda) nie jest wyraźnie odchylona, gdyż nigdzie nie znalazłem informacji, o ile lat świetnych lub kiloparseków leży Układ Słoneczny od naturalnej płaszczyzny Galaktyki. Zapewne więc leży jakoś pośrodku, zatem również ze względu na położenie Słońca w Galaktyce nie dowiemy się, co jest prawe, co jest lewe, co jest góra, co jest dół, jaka jest orientacja, jaka jest polarność przestrzeni.

Bieguny Ziemi

Przy okazji dowiedziałem się, gdzie są położone kardynalne punkty Galaktyki, to znaczy gdzie leży centrum Galaktyki i jej antycentrum. Centrum Galaktyki to wiadomo, że na tle gwiazdozbioru Strzelca. Okazało się też, że dość łatwo jest znaleźć północny biegun galaktyczny. Północny biegun galaktyczny jest tu (zob. rysunek). Przerysowałem odpowiednią mapkę nieba i jeśli chcemy to miejsce zobaczyć, to znaczy zaczynamy od Wielkiego Wozu, czyli Wielkiej Niedźwiedzicy. Tutaj widać jej trzy gwiazdy z ogona lub dyszla: Alkaid, Mizar i Alioth. W kierunku, dokąd pociągnął się ten łuk dyszla, natrafiamy na jasną gwiazdę, która jest najjaśniejszą gwiazdą północnego nieba. To jest Arktur, czyli tak zwany Strażnik Niedźwiedzi w gwiazdozbiorze Wolarza (Bootes). Biegun galaktyczny jest mniej więcej w trójkącie od gwiazdy Alkaid i gwiazdy Arktur, w gwiazdozbiorze Warkocza Bereniki. Gdy już wiemy, gdzie jest Alkaid i gdzie jest Arktur, to na tę Coma Berenices trafimy.

W ogóle z prawym i lewym jest kłopot. Pytanie, skąd nasze geny wiedzą, co jest prawe, a co jest lewe? Skąd w ogóle w świecie cokolwiek wie, co jest prawe lub lewe? Zdaje się, że jedna grupa zjawisk w fizyce wyróżnia te dwa kierunki, te dwie polarności. Są to rozpady beta czyli przemiany kwarków z emisją elektronu bądź pozytonu. Dobrze, na tym skończę, bo myślę, że jak na ostatnie webinarium przed Nowym Rokiem, to na razie wystarczy.

2023-08-31. Wojciech Jóźwiak. Cykl: Astrologia reformowana

« Cztery opresje prymarne i cztery opresje... SPIS ↓ Aspekty jako ułamki »

Do not feed AI...
Don't copy for AI. Don't feed the AI.
This document may not be used to teach (train or feed) Artificial Intelligence systems nor may it be copied for this purpose. (C) All rights reserved by the Author, Wojciech Jóźwiak.

Nie kopiować dla AI. Nie karm AI.
Ten dokument nie może być użyty do uczenia (trenowania, karmienia) systemów Sztucznej Inteligencji (SI, AI) ani nie może być kopiowany w tym celu. (C) Wszystkie prawa zastrzeżone przez Autora, którym jest Wojciech Jóźwiak.